Pride&Glory i K2 z obsługą internetową PZU
Agencje Pride&Glory i K2 wygrały przetarg na obsługę internetową Grupy PZU. Dla K2 to kontynuacja współpracy z ubezpieczycielem.
Agencje Pride&Glory i K2 wygrały przetarg na obsługę internetową Grupy PZU. Dla K2 to kontynuacja współpracy z ubezpieczycielem.
Dołącz do dyskusji: Pride&Glory i K2 z obsługą internetową PZU
Zróbcie na odwrót i niech K2 rządzi, tam przynajmniej jest dobry kreatywny.
Szanowny Panie Prezesie.
11 marca 2003 roku wprowadzono do oferty PZU produkt jubileuszowy "Bezpieczny rowerzysta". Mija właśnie 10 lat od dnia, w którym Zarząd Spółki zatwierdził nowe ubezpieczenie, nie mając pełnej wiedzy na temat jego genezy. Jako autor projektu tego ubezpieczenia, po dziesięciu latach powściągliwości, postanowiłem do wiadomości publicznej podać wszelkie szczegóły związane z popełnieniem przez PZU przestępstwa plagiatu. W wyniku podstępnego wyłudzenia, poprzez stworzenie atmosfery konkursu, ówczesne Biuro Produktów Ubezpieczeniowych uzyskało wiele propozycji mogących stanowić inspirację dla nowych ubezpieczeń. Skorzystano z wysiłku intelektualnego wielu pracowników i agentów, aby w przyszłości sobie przypisać autorstwo nowatorskich rozwiązań. Mój projekt kompleksowego ubezpieczenia rowerzystów o nazwie "Dwa kółka i Spółka" uznano za najlepszy i po pewnych modyfikacjach wdrożono do sprzedaży jako dzieło własne PZU. Złamano przy tym wszystkie przepisy określone w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Świadom swoich praw, po kilku bezskutecznych próbach ugodowego rozwiązania problemu, skierowałem przeciwko PZU pozew do sądu. Wystąpiłem przeciw firmie, którą zawsze ceniłem i szanowałem jako agent i klient. Nie wystąpiłem przeciw pracownikom, dając im szansę zachowania twarzy i odzyskania honoru. Dziś wiem, jak bardzo się myliłem. Honor, etyka, to dla wielu osób z Centrali tylko nic nie znaczące słowa. Mimo wzgardy jaką do nich czuję, zrezygnowałem z pokierowania sprawy na tory postępowania karnego. Tak. To jest sprawa dla prokuratora. Zrezygnowałem świadomie, pozbawiając siebie części praw, w tym prawa do satysfakcji z ukarania sprawców kradzieży intelektualnej . W fakcie, że pewne czyny ulegną przedawnieniu, nie ma żadnej zasługi Biura Prawnego. To ja na to pozwoliłem. Nie ze strachu. Z litości. Prymitywne metody, skandaliczne i przestępcze działania radcy prawnego PZU, fałszywe zeznania niektórych świadków czy wreszcie idiotyczne opinie biegłych, wzbudzały moje zgorszenie, ale i politowanie. Nie mogę pozbyć się uczucia, że mam do czynienia z karłem, a nie z gigantem. A oto, co darowałem paniom M.P. i A. S. : art. 115.1. Kto przywłaszcza sobie autorstwo albo wprowadza w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu (…) podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.
Oto, co darowałem wszystkim prezesom po kolei: art. 116.1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania (…) podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Art. 116.2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w ust. 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
I wreszcie art. 116.3. Jeżeli sprawca uczynił sobie z popełniania przestępstwa określonego w ust. 1 stałe źródło dochodu albo działalność przestępną określoną w ust. 1 organizuje lub nią kieruje, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5.
Nie oczekuję dymisji i zwolnień wśród tych co zawinili. To wymagałoby odwagi. Pamiętając, co zrobiono mojemu dyrektorowi i jego zastępcy, spodziewam się odwetu.
Compliance i dobre praktyki w PZU to wciąż tylko życzenie.
Jerzy Pawłowski
Agent PZU SA z Puław
List ten wysłałem do Prezesa PZU, nie licząc już na odpowiedź. Ponieważ na żadne wcześniejsze pisma nie otrzymałem odpowiedzi, mam prawo surowo ocenić takie traktowanie. Elegancja, niestety, kończy się po zejściu z parkietu. Nie wnikam, czy to za sprawą asystentów filtrujących pocztę, czy za sprawą samego pana Prezesa. Mój spór z PZU trwa zbyt długo, aby Prezes mógł o nim nie słyszeć. Czy sprawa jest dla Prezesa zbyt małego kalibru? Chyba nie. Treść przytoczonych wyżej przepisów każe stwierdzić, że na pewno nie jest to sprawa błaha. Choć temat który poruszam dotyczy tylko mnie i osób które przy tej okazji ucierpiały, chcę pokazać, że nawet w pojedynkę, własnym wysiłkiem można spróbować dochodzić swoich praw, aby nie budzić się z moralnym kacem po poddaniu się bez walki. Nie mam pojęcia jak sam na tym wyjdę, ale wiem że nie odpuszczę. Z wypowiedzi byłych i obecnych pracowników i agentów PZU zamieszczanych na różnych forach wynika, że my wszyscy i Zarząd, to dwa różne światy. Słowa płyną w jedną i drugą stronę, ale nie jest to dialog. Zarząd mówi swoje nie oczekując odpowiedzi, my mówimy swoje, odpowiedzi nie dostając. Odzwierciedleniem stosunku Centrali do prowincji niech będą słowa, jakie usłyszałem na sali sądowej z ust przedstawiciela PZU. Mecenas z biura prawnego zakończył swoją idiotyczną wypowiedź słowami, które utkwiły mi w pamięci. Zacytuję je więc dosłownie: „ Tego powód nie rozumie, gdyż jest tylko zwykłym agentem”.
Upomniany przez sąd przeprosił. Ale przeprosił sąd, a nie mnie. Taki mniej więcej jest stosunek Centrali do agentów i pracowników. Jesteśmy tylko zwykłymi robolami, bez względu na zasługi. W Centrali siedzą sami geniusze. Nie chcę tu nikogo skrzywdzić, bo wiem, że i tam są ludzie wspaniali, ale tak widzę obraz, jak namalował go zwykły radca prawny z Biura Prawnego PZU.
Pozdrawiam wszystkich. Pana mecenasa również.
Jerzy Pawłowski