Jan Dworak
Rozmowa z Prezesem Zarządu TVP S.A. Janem Dworakiem o planach telewizji publicznej i sytuacji na rynku telewizyjnym.
Robert Patoleta: - Ogląda Pan telewizję?
Jan Dworak: Oczywiście, że tak.
- Swoją telewizję również?
Również.
- A co Pan ogląda?
Programy informacyjne, publicystyczne i większość programów będących produkcją artystyczną. Robię to dla przyjemności, a zawodowo oglądam zawsze jeden z pierwszych odcinków programów cyklicznych.
- TVP jest powszechnie krytykowana zarówno przez inne media, jak i przez telewidzów. Wszyscy stawiają pytanie – dlaczego tak niewiele zmieniło się na lepsze?
Ten generalny zarzut odrzucam, bo wiele się w TVP zmieniło. Widzowie o tym mówią i to dostrzegają. Badamy preferencje naszych widzów i wiemy, że ocena telewizji publicznej w ciągu ostatnich dwóch lat zmieniła się bardzo na korzyść. Wyniki badań mówią, że jest bardziej obiektywna niż przed dwoma laty, bardziej bezstronna politycznie i bardziej godna zaufania. „Wiadomości” plasują się coraz wyżej w badaniach fokusowych, klasycznych badaniach widowni, które prowadzimy regularnie. Są coraz chętniej oglądane i mają coraz szerszą widownię. Dwa lata temu „Wiadomości” ustępowały „Faktom” TVN w wielu cechach. Teraz, z satysfakcją mogę powiedzieć, że w tej wymagającej konkurencji często jesteśmy lepsi.
- Ostatnio ingerencja rzecznika rządu w „Wiadomości” została odebrana jako próba ponownego upolitycznienia telewizji. Jakie działania będzie podejmowała TVP, jeżeli takie naciski będą się powtarzały?
Jeżeli będą nieuprawnione naciski, to na pewno będę na nie reagował. Jestem pewien, że wiele osób z Telewizji Polskiej również takim naciskom się nie podda. Po raz kolejny w ciągu 16 lat demokracji w Polsce politycy próbują rozliczać media. Politycy powinni widzieć w mediach bardzo ważnego partnera. Często zapomina się o tym, że partie polityczne w systemach demokratycznych są instytucjami życia publicznego finansowanymi z budżetu państwa. Muszą podporządkować się tym samym regułom, co inne instytucje, a więc także oglądowi i krytyce społecznej. Czasami ta krytyka ze strony dziennikarzy może być subiektywna, czasami bywa niesprawiedliwa, co nie zmienia istoty rzeczy, że to dziennikarze powinni krytykować polityków, a nie politycy dziennikarzy.
- Co Pan sądzi o podpisaniu paktu stabilizacyjnego pomiędzy PiS-em, Samoobroną i LPR-em w obecności tylko jednego medium - Telewizji Trwam?
Od kilkunastu lat obserwuję to samo. Gdy po wyborach przychodzi nowa ekipa, od razu rozpoczynają się próby zawłaszczenia mediów publicznych - radia i telewizji. I od razu następuje również próba odzyskania „Rzeczpospolitej”. To jest już symptomatyczne. Długo powstrzymywałem się od komentarzy, gdyż czekałem na to, jaka będzie nowa Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. A tu słyszę, że jeden z członków KRRiT tłumaczy polityków z nader kontrowersyjnej sytuacji i nawet nie wspomina o wolności prasy. Okoliczności podpisania paktu stabilizacyjnego w Sejmie były nie do przyjęcia. Coś takiego nie powinno się nigdy więcej wydarzyć. Jest różnica między prawem wyłączności, który media chcą sobie zapewnić a obowiązkiem wobec opinii publicznej.
- Czy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nadal jest dobrym rozwiązaniem, czy raczej należałoby ją zastąpić czymś innym?
Może się różnie nazywać i działać w różnym układzie organizacyjnym, ale nadal jest potrzebna. Jednak powinna składać się z osób, które mają wielorakie doświadczenia medialne. Jej członkowie nie muszą być wieloletnimi pracownikami telewizji, ale wypadałoby, by dysponowali dużą wiedzą z zakresu mediów elektronicznych i mieli szerokie horyzonty. Tego rodzaju instytucja jest przydatna, dopóki częstotliwości nadawcze są dobrem rzadkim. Za kilka czy kilkanaście lat wszyscy będą mieli dostęp do szerokopasmowego internetu i będą mogli oglądać to, co tylko będą chcieli. Wtedy nie będzie istniała konieczność regulacji. Obecnie możliwości dotarcia do widza czy słuchacza są ograniczone, więc ktoś musi je w rozumny sposób projektować i regulować.
- Tym może zajmować się Urząd Regulacji Telekomunikacji.
Nie wszystkim, bo kto ma decydować o tym, na jakich zasadach formalno-prawnych ma się to odbywać? To nie tylko techniczna decyzja, ale również merytoryczna. Grupa TVN ma siedem kanałów, Polsat - sześć, my mamy pięć. Przejście na nadawanie cyfrowe uwolni jeszcze więcej możliwości. Trzeba znaleźć regułę i zastosować ją w praktyce. Na przykład wszyscy dotychczasowi nadawcy dostają tyle częstotliwości, ile mają teraz w powietrzu i w kablu. Trzeba sobie odpowiedzieć na wiele pytań:. na jakiej zasadzie dopuścić innych graczy, czy dać częstotliwości wszystkim nadawcom, którzy się o to starają, czy zorganizować przetargi. Czy zrobić konkurs ofert, w którym będzie się brało pod uwagę propozycje tematyczne? W tym celu potrzebny jest regulator, tak jak się to dzieje w wielu krajach europejskich.
- Jest Pan zadowolony z ustaw medialnych podpisanych przez prezydenta?
Źle oceniam obecną sytuację, w której kadencja KRRiT jest tak jednorodna politycznie. Istniejąca dotychczas zasada wymiany co dwa lata 2/3 składu KRRiT była swego rodzaju filtrem, który oddzielał świat mediów od polityki. Był to mechanizm dobry, choć w praktyce źle wykorzystany przez polityków. Drugi element, który jest gorszy niż w poprzednim rozwiązaniu, to fakt, że przewodniczącego KRRiT mianuje Prezydent. Generalnie okazało się, że najnowsze zmiany ustawowe nie przyniosły jak dotąd deklarowanych skutków.
- Wróćmy do telewizji publicznej, której zarzuca się nadmierną komercjalizację. Istnieje obawa zepchnięcia misyjności telewizji do kanałów tematycznych takich jak TVP Kultura.
Dostrzegam ten problem, jednak przyszłością telewizji są kanały tematyczne. To jest trend w konsumpcji telewizji na całym świecie w ostatnich latach. U nas te gatunki, które są charakterystyczne dla telewizji publicznej, jak np. kultura wysoka, bywają rzeczywiście przesuwane na gorsze pasma. Ma to źródło w sposobie finansowania telewizji publicznej. Jesteśmy telewizją publiczną, która w porównaniu z innymi stacjami w Europie jest w najmniejszym stopniu finansowana ze środków publicznych. Z uwagą słucham głosów członków KRRiT, którzy chcą bardziej skutecznie zabiegać o abonament. Wtedy telewizja publiczna mogłaby funkcjonować z większym oddechem. Proszę popatrzeć na Polskie Radio, które ma 80 proc. wpływów z abonamentu - to jest zupełnie inny program. Nie chciałbym się jednak samobiczować, bo na antenach TVP jest wiele gatunków programowych, które w innych telewizjach w ogóle nie istnieją. Są to programy dla dzieci, audycje religijne, programy edukacyjne. Jesteśmy również zobligowani do prowadzenia 16 oddziałów terenowych. Są one kapitałochłonne, ale ożywiają życie kulturalne. Powodują, że na naszych głównych, ogólnopolskich antenach jest więcej tematyki regionalnej. Poza tym ustawa obliguje nas do tego, aby prowadzić rozbudowaną sieć nadawczą. Wydajemy na to kilkaset milionów złotych rocznie. Kilkadziesiąt milionów złotych rocznie wydajemy na opłatę tantiem. Płacimy na rzecz polskich artystów.
- Na tym polega misyjność TVP, tylko że programy te nadawane są w takich porach, kiedy oglądalność jest niewielka. Stacje komercyjne muszą sobie radzić bez abonamentu...
Dlatego nadają w zasadzie tylko rozrywkę, w tym filmy, i informacje.
- Programy regionalne mają niską oglądalność.
To zależy w jakich porach.
- TVP planuje wprowadzenie dalszych kanałów tematycznych. Jakie to będą kanały i kiedy zostaną uruchomione?
W tym roku planujemy uruchomić kanały Film, Rozrywka i Sport. Po uzyskaniu koncesji powinniśmy ruszyć z nimi w ciągu trzech miesięcy. Rozważamy też utworzenie kanału o roboczej nazwie Parlament, który zostałby uruchomiony pod koniec roku. Oprócz relacji z obrad Sejmu i Senatu znajdzie się w nim publicystyka – nasz widz otrzyma pogłębioną informację, dowie się, co praktycznie wynika z przyjmowanych przez Parlament aktów prawnych i co to oznacza dla każdego człowieka albo przedsiębiorcy. Zamierzamy robić „human story”, opowiadające indywidualne historie ludzkie. Będziemy obserwowali, jak uchwalone prawo sprawdza się w praktyce sądowej.
- A kanał informacyjny?
Informacjami na pewno będzie nasycony kanał parlamentarny i trzeci program.
- W jaką stronę pójdzie regionalna „Trójka”?
W stronę kanału informacyjno-publicystycznego z bardzo silnym zaakcentowaniem regionalności. Będziemy ją rozwijać. Po wielu spotkaniach z kolegami z oddziałów regionalnych widzę, że trzeba im pomóc. Niektóre formy pomocy są klasyczne, takie jak szkolenie dziennikarzy, ale chodzi o zintensyfikowanie tej pomocy. Jeżeli w oddziałach będzie lepsza informacja, da to dużo. A na dobrą informację jest duża szansa, gdyż mamy w oddziałach wielu zdolnych ludzi robiących ciekawe reportaże i trójkowy „Kurier”.
- Wkrótce powinna rozpocząć się budowa Waszej platformy telewizji cyfrowej, przez którą będzie można nadawać nawet 20 kanałów. To dobre miejsce na kanały tematyczne?
Nawet przy zaawansowanej formie kodowania danych MPEG-4 zmieści się na niej co najwyżej 12 kanałów. Niektóre z nich nie mają wysokiej oglądalności, ale zaspokajają różnorodne gusta, często niszowe. Będziemy konkurować z platformą Polsatu i TVN. Tu się nic nie zmieni.
- Pańska kadencja powoli dobiega końca. Kogo widziałby Pan jako swojego następcę?
Powinien to być człowiek, który rozumie specyfikę telewizji publicznej i nie musi jej się za dużo uczyć. Dobrze, żeby miał duże doświadczenie w mediach. Żeby był niezależny w swoich opiniach. Wtedy na pewno będzie miał ciekawą i atrakcyjną kadencję, a telewizja znajdzie się w dobrych rękach.
Rozmawiał Robert Patoleta.
Dołącz do dyskusji: Jan Dworak